ZBRODNIARZ STULECIA URODZIŁ SIĘ POD BARLINKIEM CZ. I
- Odsłony: 8561
Jest początek dziewiętnastego wieku. 28 kwietnia 1824 roku w Brunkach koło Barlinka, na świat przychodzi Karl Friedrich Masch. Jak się później okazuje, okrutny morderca, podpalacz i złodziej. Dziś zapewne dopatrywano by się w nim człowieka chorego psychicznie, psychopaty, jednak nie był on nikim innym jak zbrodniarzem, który mordował dla pieniędzy.
Swoją pierwszą zbrodnię popełnił w wieku dwudziestu ośmiu lat w Tetyniu, gdzie zatrzymał się u swojego brata. Oto historia Karla Mascha, któremu winę udowodniono dzięki przeprowadzonej po raz pierwszy w historii kryminalistyki, mikroskopowej analizie włosa.
Karl był najmłodszym z dzieci robotnika leśnego. Już od najmłodszych lat wykazywał się sadystycznym zachowaniem. Młode ptaki, które nie potrafiły jeszcze latać, wyrzucał z gniazd, tylko po to, aby zobaczyć, jak umierają na ziemi. Wraz z rodziną przeniósł się do Sitna, gdzie od 1838 roku był zatrudniony w tamtejszym majątku. Kilka lat później odbył służbę wojskową, zamieszkał w Derczewie a później w grobowcu właścicieli majątku w Sitnie. Po wyjściu z wojska bardzo trudno było mu znaleźć pracę. Tułał się nie mogąc znaleźć zatrudnienia. Żebrał na ulicach. Bieda zmusiła go do powrotu w rodzinne strony.
W 1856 roku wyjeżdża do brata do Tetynia, gdzie ma miejsce jego pierwsze przestępstwo. Zostaje pojmany podczas kradzieży zboża. Jednak nie na długo zagrzał miejsce w więziennej celi, bowiem szybko zbiegł a po jego ucieczce odnotowano jeszcze dwie podobne kradzieże na tym terenie. W nocy 29 kwietnia 1856 podpalił majątek w Derczewie, po czym sam stawił się w sądzie. Wprawdzie zamknięto go w więzieniu, jednak już 30 kwietnia zbiegł twierdząc później, że źle go tu karmili. Podczas swojej zbrodniczej działalności z więzienia uciekał jeszcze tylko raz, 21 maja 1856. Później już nigdy więcej sam dobrowolnie nie poddał się karze i od tamtej pory sprytnie się ukrywał.
REKLAMA |
Pomimo wystawionych za nim listów gończych, długo nie udawało się go schwytać. Władze odnotowały nawet jego nieudaną próbę przedostania się do Ameryki. Latem 1856 roku ukrywał się w lasach koło Pyrzyc. Początkowo schronienie dają mu gęste zarośla, jednak później Karl wykopuje sobie sporą jamę, w której zwykł odpoczywać w dzień, by w nocy moc rabować to, co było mu niezbędne do życia. Owa „jama” to było dwupokojowe mieszkanie, które sukcesywnie powiększał. Ziemię, która pozostawała po wykopaniu wynosił nocą i ukrywał tak, aby nikt nie domyślił się co w tym miejscu zostało zrobione. W „mieszkaniu” przechowywał jedzenie, ubrania i wino, które kradł. Na procentowe trunki miał specjalnie wydzielone miejsce, bowiem lubował się w tego typu alkoholach.
Wiosną 1858 jego kryjówka została odkryta. Musiał uciekać, zostawiają wszystko co się w niej znajdowało. Pomimo odkrycia jamy, zbrodniarza nadal nie udało się schwytać. Karl Masch uciekł i zaszył się w okolicach Strąpia. Zimą 1858 – 1859 ukrywał się w pobliżu Derczewa a po odwilży opuścił to miejsce i udał się do lasów w Warszyńskim Młynie k. Pyrzyc, gdzie pracował nad nową jamą. Po odkryciu jego wcześniejszej kryjówki, nauczony doświadczeniem, tym razem był bardziej ostrożny. Jego szwagierka Charlotte, żona Martina, po kryjomu zanosiła mu ubrania i jedzenie. Zachowywali wszelkie środki ostrożności, żeby nie wydało się, iż pomagają Karlowi. Martin pracował od rana do nocy. Często wieczorami zostawał w domu, jednak gdy chciał porozmawiać z bratem, udawał się do niego okrężną drogą. Po ustalonym wcześniej znaku specjalnym, był wpuszczany do jamy. Częściej to jednak Karl pod osłoną nocy odwiedzał brata.
9 września 1860 roku w karczmie koło Mieszkowic, prowadzonej przez małżeństwo Brandtów, w rogu siedzi nikomu nie znany mężczyzna i przysłuchuje się głośnej awanturze. Właścicielka knajpy Emilie Brandt kłóciła się ze swym bratem, czeladnikiem Karlem Ludwigiem Liebingiem. Nikomu nie jest znana przyczyna awantury, jednak w pewnej chwili Emilie wyrzuca brata z kuchni. Ten przysiada się do nieznajomego, którym oczywiście był Karl Masch. Nie do końca znana jest treść ich rozmowy. Wiadomo natomiast, że drugiego dnia służąca znajduje ciała zamordowanych właścicieli karczmy. Czyżby czeladnik poskarżył się Maschowi na swoją bogatą siostrę a ten pomógł mu ją zabić i ograbić? Od samego początku śledczy nie brali pod uwagę Karla Mascha jako osoby podejrzanej.
Obserwowano za to drugiego sprawcę, Liebinga. 11 września Liebig został aresztowany a podejrzenia zostały szybko potwierdzone. W jego domu znaleziono łom, który został użyty podczas włamania do domu ofiar.
W drugiej części historii Karla Mascha, opiszemy najstraszniejszą z jego zbrodni.
Źródło: Błażej Skaziński „Barlinek na szlaku młynów”, archiwum Muzeum Regionalnego w Barlinku
monikary
Dodaj komentarz
Wpisy wulgarne, zawierające błędy ortograficzne, hejt, kłótnie, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane DUŻYMI LITERAMI), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Nie odpowiadamy na anonimowe komentarze. Zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj? Napisz do nas redakcja@barlinek24.pl lub użyj przycisku "Zgłoś administratorowi". Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy. Prosimy nie podpisywać anonimowych komentarzy z imienia i nazwiska. Regulamin komentarzy.Twój komentarz nie został opublikowany? Skorzystaj z fb i komentuj pod postem na naszym profilu B24.
Komentarze
Guest
Wiesz kto używa często słowa "fe"?
Guest
Pewna osoba podała w informatorze o Barlinku tego kryminalistę jako "osobistość" Barlinka - wśród wielu zasłużonych mieszkańców naszego miasta. To się nazywa awans!
Marceli
jest po świętach, a za chwilę następne, to co, może w lutym? Bo w marcu bedzie feeee, co?
Guest
No raczej nie przed Świętami Bożego Narodzenia.
Marceli
Guest